Nasiona Chia - Książka - Barbara Simonsohn
Nasiona chia, będące prawdziwą bombą witaminową, już u Azteków uchodziły za cudowny pokarm. Zawierają one pełną gamę przeciwutleniaczy, składników mineralnych, białek, błonnika oraz kwasów tłuszczowych Omega-6 i Omega-3. Jak czerpać z nich życiową energię dowiesz się z książki „Nasiona Chia. Aztecki sekret zdrowia”.
O autorce książki
Barbara Simonsohn od ponad 20 lat zmienia życie ludzi poprzez propagowanie zdrowego odżywiania. Pisze na ten temat artykuły i prowadzi cieszące się dużą popularnością seminaria. Jest autorką wielu publikacji, m.in. bestsellerów Stewia i Sok z młodego jęczmienia, które prezentują lecznicze właściwości produktów zaliczanych do żywności funkcjonalnej.
Aztecki sekret zdrowia
Z tej książki dowiesz się, jak z pomocą nasion chia wzmocnić układ odpornościowy, zapobiec chorobom układu krążenia i odnieść sukces w zdrowym, a zarazem skutecznym odchudzaniu. Dzięki nim zabezpieczysz się też przed nowotworami, stanami zapalnymi i cukrzycą. Poznasz również 111 przepisów na pyszne i zdrowe potrawy. Jest to lektura obowiązkowa zarówno dla profesjonalnych sportowców, jak i wszystkich osób świadomych tego, co jedzą.
Fragment książki - Wstęp
W Stanach Zjednoczonych na targach fitness i sportowych chia jest już stałym punktem. Wygląda na to, że te nasiona rodem z Ameryki Środkowej chcą odebrać palmę pierwszeństwa granatowi – magical pom – i zdobyć rynek wart 150 mln dolarów. Chia jest bardzo popularna wśród biegaczy długodystansowych. Stała się szczególnie znana w tym światku dzięki książce „Jedz i biegaj” napisanej przez wyczynowego maratończyka Scotta Jurka. Pisze on w niej o szczepie Indian meksykańskich – Tarahumara – pokonujących ogromne odległości dzięki nasionom chia, ukrytym w woreczkach materiałowych. Podobnie czynili przed wiekami wojownicy i posłańcy azteccy. Sama się o tym przekonałam, niekoniecznie dobrowolnie. W marcu 2013 r. razem ze swoim byłym partnerem biegłam w maratonie do Hanoweru. Z poczucia solidarności z nim postanowiłam przebiec te parę rundek. Nie miałam jednak pojęcia, że jedna rundka liczy sobie 22 km. W charakterze prowiantu miałam przy sobie tylko woreczek z nasionami chia. Nie cierpię tych żelków dla maratończyków. Całe są nafaszerowane chemią. Aby dotrzeć do samochodu, musiałam przebiec do końca odcinek 22 km. Okazało się, że dzięki nasionom chia i odrobinie niegazowanej wody, którą wzięłam z punktu żywieniowego, dałam radę przebiec tę trasę bez większych problemów. W czasie biegu z nasion chia i wody zrobiłam sobie coś na kształt smoothie. Przestał mnie straszyć „mur”, czyli pozbawienie się zapasów glikogenu. Glikogen jest paliwem niezbędnym dla biegacza. Jest magazynowany przede wszystkim w mięśniach i w wątrobie.